Dzisiaj na początek wibrujący brzuszek, ultrarealne operacje oraz podróże z VR. Do tego Blender już z oficjalnym wsparciem VR, Oculus Link z aktualizacją i premiera The Wizards – Dark Times. Na koniec szykujcie się na Cars 3 ale na Elite Dangerous już nie.
E(X)p(R)esowy piątek 31
Zaczniemy nietypowo ale to im się po prostu należy. Gliwickie studio Carbon Studio dopięło swego i mamy premierę kolejnej odsłony serii The Wizards – Dark Times. Ale to nie jest jakimś wielkim zaskoczeniem, bo zapowiadali to już od dłuższego czasu. Sukces całej serii ciągnie się już praktycznie od 2017 roku o czym rozmawiałem z jednym z założycieli studia, Aleksandrem Cabanem w naszym studiu VR. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji obejrzeć wywiadu to koniecznie musicie to nadrobić. Nasz gość opowiadał o trudach, pocie i łzach jakie towarzyszą produkcji gier na VR. Ale wtedy właśnie sukces smakuje najbardziej. Z tego też miejsca GRATULUJEMY całemu zespołowi.
Ciekawe czy z The Wizards zadziała urządzenie przypominające wibrujący pasek do spodni?
Shake it! Shake it!
W swoim życiu technologicznym widziałem już naprawdę wiele. Kontrolery przypominające skrzydła prehistorycznego zwierza czy krowy z goglami na głowie. Jak widać ludzka wyobraźnia nie zna granic. Zwłaszcza jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju akcesoria. Do jednych z nich należy Feelbelt. Już nazwa samego produktu mówi wyraźnie czego się spodziewać. Jest to akcesorium, zakładane na nasz pas pozwalające na “czucie”… no i tu mam problem.
Mamy wibrujące rękawiczki kiedy dotykamy wirtualnych obiektów. Mamy badania o wibracjach w okolicach głowy pozwalających zniwelować chorobę lokomocyjną. Posiadamy także kamizelki emitujące dźwięki o niskiej częstotliwości pozwalające “czuć” muzykę całym ciałem. Feelbelt to urządzenie posiadające 10 generatorów impulsów o częstotliwościach od 1 do 20,000 Hz. Zakres olbrzymi, ale czego tak naprawdę oczekiwać?
Producenci chwalą się, że świetnie sprawdzi się to przy słuchaniu muzyki (no nie wiem, od niższych dźwięków w okolicach jelit można przez przypadek poruszyć zawartość kiszki stolcowej) albo w grach VR tj. Beat Saber czy Pistol Whip. Osobiście to drugie od dłuższego czasu traktuje jako codzienny trening i przepraszam, ale nie widzę tego. Okolice pasa i wibracje tam występujące nie naśladują żadnego doznania z gry. To nie jest uderzenie w bok czy dotyk. To jest dokładnie to samo co wibrujący kontroler w ręku. Feelbelt wibruje w pasie, a czemu nie na kostce albo w okolicach ucha.
Nie przekonali mnie, ale to jest jedynie moje zdanie. Jeśli Was to zaciekawiło to możecie wesprzeć producentów w kampanii na serwisie Kickstarter. Ale Osso mnie przekonuje.
Jakość taka, że aż ciarki przechodzą
Od kilku lat aplikacje pozwalające szkolić przyszłych lekarzy dowolnej specjalizacji stają się coraz doskonalsze. Ale co to tak naprawdę oznacza? W tego typu programach szkoleniowych ważnym elementem jest realizm. To co oferuje Osso jest tylko dla tych o mocnych nerwach.
Osso to aplikacja pozwalająca na przeprowadzanie operacji chirurgicznych w warunkach mocno kontrolowanych. Ćwiczenie na żywym organizmie może skończyć się różnie, ale VR pozwala na popełnienie nawet największych błędów bez szkody dla pacjenta. Twórcy Osso poszli o krok dalej i postawili na realność doświadczenia. W tym celu skorzystali z pomocy fachowca, którym jest Jonathan Sabella. Pracował on między innymi przy produkcjach filmowych serii Marvela czy grze ze świata Star Wars VR, Vader Immortal. Czemu on? Bo zajmował się szczegółami anatomii takich postaci jak Spider-Man, Doctor Strange czy Deadpool.
No i w ten sposób otrzymaliśmy świetne odwzorowanie ludzkiej anatomii. Twórcom chodziło o jak najbardziej realistyczne odzwierciedlenie ludzkiego ciała pod kątem wszystkich warstw, które je pokrywają. Nie wiem jak na was, ale widok takiej rany sprawa, że czuje się nie swojo. Ale ja należę do tych osób, które na pobieranie krwi wchodzą z głową odwróconą w przeciwną stronę niż ta igła wielkości słupa telegraficznego. No co poradzić, ten typ tak ma. Ale pomijając te nie dogodności, wizualizacje naprawdę robią olbrzymie wrażenie.
Zajmijmy się może czymś bardziej przyziemnym. Gdzie planujecie wakacje? Grecja? Egipt? Tajlandia? Tylko żebyście za daleko nie pofrunęli, bo na razie to jedynie można zwiedzać pobliski park. Ale od czego mamy technologię. “Podróże” za pomocą VR, a może nie tyle co podróże a zwiedzania za pomocą technologii mogą być na wyciągnięcie ręki.
Travel World VR przybliża świat
Tak naprawdę nie odkryli oni nic nowego. Ale po kolei. Startup z New Jersey postawił na “biuro podróży” pozwalające zwiedzić każdy zakątek (no może nie do końca każdy) naszego świata. A wszystko to dzięki technologii wirtualnej rzeczywistości i filmów 360 stopni.
Więc co ich tak naprawdę wyróżnia? Oferują oni aplikację mobilną dostępną na systemy iOS i Android. Dzięki niej możemy wybrać “podróż” spośród 50 różnych lokalizacji. Twórcy zapewniają, że co tydzień będą dodawane nowe. Są to materiały 360 (zdjęcia i filmy), które można przeglądać na ekranie telefonu robiąc to dwojako. Albo najzwyczajniej obracać się ze “słuchawką” traktując telefon jak okno na świat albo przy pomocy starych, poczciwych cardboardów.
Najciekawsze jest to, że sytuacja spowodowana pandemią powoduje wzrost zainteresowania takimi aplikacjami. Już nawet nie traktując ich jako pseudo-wakacyjnego wyjazdu bo było by to po prostu niepoważne. Ale jako możliwość sięgnięcia dalej niż pozwala na to obecne prawo. Może być to ciekawe doświadczenie dla dzieci i młodzieży w zdobywaniu wiedzy geograficznej oraz osób starszych dla których okres podróży już się zakończył z przyczyn zdrowotnych. No więc gdzie będziecie dzisiaj wieczorem?
Blender już oficjalnie z VR
Pamiętacie tego newsa? Pisaliśmy o tym jakieś dwa miesiące temu. Blender zapowiadał, że chce wspierać technologię VR i pragnie zrobić to w sposób inny niż wszyscy. Nie chodzi im o możliwość tworzenia zapierających dech w piersiach wizualizacji, które następnie można wykorzystać w VR. Chodzi im o pracę w blenderze przy wykorzystaniu VR. I o to ono.
Wersja silnika 2.83 wprowadza wiele nowości, ale dla mnie najważniejsze jest narzędzie, dzięki któremu można “wniknąć” do Blendera wirtualnie. Jeśli myślicie, że porzucicie myszkę, tablet i klawiaturę na rzecz kontrolerów i gogli to uspokajam. Na chwilę obecną będzie możliwość jedynie podglądu sceny jaką zaprojektujemy. Ma być to bardziej narzędzie inspekcyjne niż edytorskie.
Ale nie od razu Kraków zbudowano. Jest to nie lada gratka dla chociażby animatorów czy rysowników. Spojrzenie na swoją scenę w 3D przyniesie naprawdę olbrzymie korzyści. Nie zastąpi tego żaden manipulator, nawet ten najlepszy pochodzący od 3d connection (z całym szacunkiem do ich produktów). Ja się jedynie pytam co na to konkurencja? Autodesk tak jakby nie widział w tym wszystkim przyszłości, bo 3D Max czy Maya nie wiele mają wspólnego z VR. Natywne wsparcie tego giganta posiada jedynie VRED, narzędzie mocno specjalistyczne i chyba w naszym kraju nie posiada zwolenników. Po prostu, w Polsce branża “automotive” nie istnieje.
Za to Oculus Link idzie na przód jak burza. Właśnie dostał aktualizację
Będzie jeszcze szybciej i lepiej
Co to za E(X)p(R)esowy piątek bez wzmianki o Oculus’ie. Zatem proszę bardzo.
Oculus Link to zbawienie dla wielu użytkowników gogli Oculus Quest. Większe możliwości, większa biblioteka programów i o wiele więcej zabawy. Ale tak naprawdę mało kto zdaje sobie sprawę, ile wysiłku Facebook w to wsadził. Standardowe gogle Rift/Rift S podłączane do komputera “transmitują” obraz do gogli przy użyciu gniazda DisplayPort czy HDMI (w wielkim skrócie mówiąc). Oculus Link, jak dobrze wiemy podłączany jest do gniazda USB 3.0, które nie jest przystosowane do transmisji na taką skalę. Ilość informacji jaka musi zostać przeciśnięta jest olbrzymia. Wystarczy policzyć jaką rozdzielczość posiadają gogle i pomnożyć to przez ilość klatek na sekundę. Uwierzcie mi, dużo.
Do tego całkiem niedawno otrzymaliśmy aktualizację, która umożliwia to na jeszcze wolniejszym porcie USB 2.0. Bez porządnego softu tu by się nie obeszło. Oculus każdą wyrenderowaną ramkę kompresuje, wysyła poprzez wąskie gardło USB, dekompresuje w goglach i wyświetla. I tak X razy na sekundę. Facebook doszedł w tym do perfekcji. Ale korzysta w tym celu z wielu algorytmów takich jak uczenie maszynowe czy tzw. TimeWarp. Jest to nic innego “przewidywanie” położenia kontrolerów czy gogli w czasie. Chodzi o to, że w momencie za nim doleci do nas paczka z obrazem o danym położeniu, system stara się przewidzieć, gdzie powinniśmy się znajdować po naszym ostatnim ruchu. Te dane są następne “spinane” w całość, uśrednianie i voilà. Nie bierzcie powyższego tłumaczenia jako naukowe, bo jest to olbrzymi skrót myślowy. Ale tak właśnie działa Oculus Link
GRYziony weekend
Lubicie się pościgać? Ostatnio widzę spory ruch w interesie, jeśli chodzi o gry typu Assetto Corsa i VR. Ja się nie dziwię, bo sam lubię czasem zakręcić bączka na trasie, a robić to jeszcze w porządnym headsecie i z kierownicą pod ręką? Bajka. No to trzymajcie się krzeseł, bo Cars 3 nadchodzi.
Dostaniemy ponad 200 wyścigów i tyleż samo samochodów. Będziemy jeździć po ponad 140 trasach w tym także wyścigi 24-godzinne! (chcę to zobaczyć). Mało tego, to wszystko w rozdzielczości do 12K. Jaki komputer to udźwignie ja się pytam. Nie ważne, ale brzmi obłędnie. Gra ma pojawić się już w te wakacje, także całkiem niedługo. Dobrze, że w wakacje, bo coś czuję, że wiele zarwanych nocy czeka.
Nie można jednak powiedzieć tego samego o nowym Elite Dangerous: Odyssey. Jeśli czekacie na premierę, która zapowiadana jest na 2021 i już poszukujecie najlepszych gogli do tej kosmicznej odysei, niestety idą smutne wieści. Gra nie będzie posiadała wsparcia VR. Przynajmniej w dniu premiery.
GRYziony weekend, a tutaj same “zapowiedzi”. Nieprawda. Wczoraj miały miejsce dwie polskie premiery. Wspomniany już The Wizards – Dark Times to jedno, ale mamy także Early Access studia Immersion i ich gry Disc Ninja.
Zatem naprawdę jest co robić w ten świetnie zapowiadający się weekend
A tymczasem… nie E(X)p(R)esowego weekendu Wam życzymy.