Zuckenberg dwa dni temu udzielił wywiadu dla serwisu CNET w którym poruszył kwestie przyszłych generacji headsetów Oculus. Potwierdził, że trwają prace nad mocniejsza wersją Quest, potocznie nazwaną Pro oraz co będzie oferowała. Czy na to czekamy?

To, że Oculus Quest 2 staje się niejako ikoną popularyzacji wirtualnej rzeczywistości nie podlega dyskusji. Oczywiście Facebook jako wielki brat czuwający nad wszystkim może być kochany albo znienawidzony. Ostatnia dosyć szumna zapowiedź wiązania kont FB z kontami Oculus nie została przyjęta oklaskami. Ale czy ten chwilowy “bunt” przyniósł jakiś efekt? Śmiem twierdzić, że wręcz przeciwnie. Laboratorium VR giganta społecznościowego rośnie w siłę i sypie nowościami jak z rękawa.

Pierwsza wersja headsetu Quest była czymś przełomowym bo o to na rynek trafia urządzenie tanie, proste i dla każdego. Sytuacja bezkompromisowa na którą nie odważył się do tej pory nikt. Można powiedzieć więcej, żadna z wiodących firm na rynku VR nie pokusiła się aby stworzyć produkt na wzór garbusa – urządzenia dla “ludu”. Na dalsze losy czekaliśmy z niepokojem. W drugiej generacji już kładziono sporo nadziei. Wszystko to czego przez 12 miesięcy brakowało, a miała konkurencja z chęciom byśmy upchnęli w niewielkiej obudowie. Ale fizyki się nie oszuka, tak samo jak ekonomii. Urządzenie tanie nie może być wyrafinowane technologicznie. Quest 2 jednak dał sobie radę i staje się mainstreamem. Co dalej?

Quest na sterydach

W wywiadzie dla serwisu CNET Zuckenberg zdradził, ze faktycznie trwają prace nad kolejnymi wersjami sprzętu. Krążyły już od dłuższego czasu plotki o tym, iż powstają zarysy wersji trzeciej, a nawet i czwartej. Ale CEO przyznał, że bliżej nam do wersji nazwanej potocznie ‘Pro’. A to już od razu zapala nam lampkę.

W wywiadzie nie padły żadne konkretne zapowiedzi jednak idąc za słowami Marka sprzęt będzie wyposażony w szereg sensorów. Oczywiście tych, które są konieczne z punktu widzenia mediów społecznościowych. Oczywiście nie trudno domyślić się, że chodzi o śledzenie twarzy oraz wzroku. Szef Facebooka utrzymuje, że śledzenie takie będzie podstawą do osiągnięcia dwóch ważnych celów: „poczucia obecności” i „połączenia społecznego” za pośrednictwem urządzeń VR. Jest jeszcze kilka innych powodów, dla których śledzenie wzroku zmienia zasady gry w rzeczywistości wirtualnej, ale powyższe to z pewnością dwa największe.

We’re not approaching this from the perspective of, how do we charge people as much money as possible and make profit on the devices? We want to get as many people as possible to be able to experience virtual reality and be able to jump into the metaverse and then be able to have these social experiences within that. Then that’s really where where our bread and butter as a company is in terms of building those experiences.

Mark Zuckenberg, CEO Facebook

Przyznaje, że sprzęt ten będzie droższy od wersji “cywilnej”. To akurat nie zaskakuje, ale nasuwa się pytanie czy dla przeciętnego Kowalskiego wydana kwota rekompensuje otrzymane ficzery? Czy śledzenie wzroku oraz mimiki twarzy to jest to na co czekamy? Czy tego typu funkcjonalności mogą nadać rangi aż do statusu ‘Pro’?

Więcej, więcej… i jeszcze więcej

Naturalnym procesem rozwoju jest dodawanie kolejnych nowości do swojego ekosystemu. Warto jednak w tym momencie słuchać rynku co o tym sądzi. Jeśli za pierwszym razem się udało, za drugim jakoś poszło to nie ma gwarancji, że trzeci raz też się prześlizgniemy. Podnoszenie ceny pod kapturem nowości nie zawsze przynosi spodziewany efekt. Przykładem tego jest chociażby HTC.

vive-pro-eye

Po premierze HTC Vive Pro wszyscy przecierali oczy ze zdumienia. Cena przekraczająca $1000 dolarów za sprzęt który w tamtych czasach był i tak niszowy wydawała się być żartem. Wszyscy posiadacze tańszej wersji Vive pukali się w czoło. Ale koniec końców okazało się, że nie było wcale tak źle. Model Pro znajdował odbiorców. Inaczej miała się sprawa z modelem Vive Pro Eye. Sprzedaż nie szła kompletnie bo cena oscylująca w granicach $1.500 dolarów za dołączony system śledzenia wzroku skutecznie odstraszała. A przecież mowa tutaj o sprzęcie ‘Pro’ czyli nie dla mas, a raczej dla profesjonalnego odbiorcy.

Wiele osób z utęsknieniem czeka na rozwój API pod kątem udostępnienia technologii passthrough. Niby nic szczególnego ale to otworzyłoby kompletnie nowy rozdział technologii VR. I tutaj następuje pytanie, czy wtedy jeszcze możemy mówić jedynie o VR. Tak naprawdę to olbrzymi krok w przód w unifikacji wszystkich trzech technologii pod baldachimem XR. Daleko jeszcze będzie od tego aby prowadzić samochód z headsetem na twarzy (gwarantuje, że znajdą się tacy, którzy w ten sposób będą testować takową funkcjonalność pomijając tutaj już temat bezpieczeństwa) ale ścieżka jaką idzie Varjo jest słuszną i według mnie jedyną.

Foveated_Rendering
Piętą achillesową: wydajność

Mówiąc o systemie śledzenia wzroku w większości przypadków kojarzy nam się to z wirtualnymi avatarami. Facebook nie ukrywa, że dokładnie w tym celu chce użyć tej technologii. Jednak istnieje jeszcze jedno pole, według mnie posiadające o wiele więcej korzyści. Mianowicie renderowanie skupione. Urządzenia standalone ze względu na ich charakterystykę nie grzeszą wydajnością ani czasem pracy na baterii. Foveated rendering sprzężony ze śledzeniem wzroku pozwoli z jednej strony zaoszczędzić na wydajności, z drugiej podnieść komfort użytkowania.

Zuckerberg utrzymuje, że w ciągu najbliższych pięciu lat firma będzie się koncentrować zarówno na wyposażonych w czujniki wysokiej klasy urządzeniach, jak i na urządzeniach, które mogą być szeroko dostępne dla każdego. Jest to bardzo ambitna wizja i z potencjałem FB całkiem możliwa. Najważniejsze jednak w niej jest to, aby nie tracić głowy. Bardzo szybko można z wilka stać się owcą, czego przykładem jest chociażby Apple.