Od dosyć dawna już powtarzam, że okulary AR zaczynają pomału zalewać rynek i robi się nam nim gęsto. Różnią się praktycznie wszystkim, ale mają jeden, wspólny mianownik: słaba popularyzacja i niezbyt ugruntowana pozycja na rynku. Snap stara się wypełnić jedną z luk. Czy im się to uda?
Snap już w zeszłym roku pokazywał koncept swoich okularów. ALe dopiero dzisiaj możemy podziwiać je w pełnej klasie. I tak naprawdę mają już pełne prawo, aby nazywać je okularami rozszerzonej rzeczywistości.
A wszystko miało miejsce na corocznej imprezie Snap Partner Summit. To właśnie tam CEO Evan Spiegel pokazał okulary posiadające to co charakteryzuje sprzęt AR, czyli możliwość rozszerzania widzenia o elementy wirtualne. Tak w wielkim skrócie mówiąc.
Okulary oparte są na technologii falowodów (waveguides) czyli dokładnie to samo co posiadamy chociażby w Hololens. Podwójne ekrany oraz dwie kamery RGB stanowią serce całego systemu. Zaczyna się poważnie, ale dalej już jest niestety nieco gorzej. Okulary ważą 134 g czyli są z tych cięższych. Z drugiej strony nie ma co się dziwić, bo cały układ sterujący jest wbudowany. Na nic tu porównanie z ~80g Nreal. Ale 23 stopnie przekątnej pola widzenia to już przesada. Podkreślę “przekątnej”, nie horyzontalnej. Ile to jest łatwo można zobaczyć na powyższym klipie.
Sprzęt raczej dla… ?
Za sterowanie odpowiadają nasze dłonie oraz dwa przyciski znajdujące się po bokach. System posiada hand tracking, ale to chyba jedynie gadżet do zabawy. Prawy przycisk to klucz do sukcesu. Po jego naciśnięciu zaczyna się tzw. scan mode. Od tej pory okulary skanują pole widzenia i dzięki temu wszelkie doświadczenia stają się możliwe. Ciekawe, że opcja ta dostępna jest dopiero po jej aktywacji. Oszczędność baterii? O tym za moment. Ciekawą opcję ma lewy przycisk. Po jego kliknięciu rozpoczyna się nagrywanie 10 sekundowego klipu. No przecież to Snap.
Okulary nie potrzebują smartfona, aby działać, jednak do pierwszego uruchomienia jest on wymagany. Może lepiej by było, gdyby był wymagany cały czas. Żywotność okularów byłaby lepsza niż 30 minut. Tak, tyle działają Snap Spectacles. Całe 30 minut. Co więcej niepotrzebnie zaczynacie już szukać, gdzie je można kupić i za ile. Nie będą dostępne w sprzedaży ogólnej. Na razie Snap zdecydował się na udostępnienie je jedynie wybranym “snapchatowcom”. No więc po co ten cały szum?
Snap dzięki aplikacji Snap Creators już staje się pewnym, socialowym zagłębiem technologii AR. Nie robi tego FB, Instagram ani Tweeter. Snap chce tutaj zagościć się na dobre i wybrał ożenek z dedykowanym sprzętem. Zobaczymy, jak wypadnie w pierwszych testach użyteczności. Miejmy nadzieję, że dobrze. Wtedy trafi na półki… z zapasem akumulatorów.