Ostatnie kilka dni do łatwych nie należały. Heroiczny wysiłek, zakwasy, pot, łzy i zapewne ładnych parę kilogramów mniej. Nie brzmi to dobrze… Ale było fantastycznie. Wyciskaliśmy z siebie jak i ze sprzętu co się dało. Na koniec ostatniego dnia testów usiedliśmy i daliśmy werdykt. HP Z VR Backpack to 4,5kg czystej adrenaliny i radości z kilkoma malutkimi ryskami.
Na wstępie przyznaje się do grzechu. Po otrzymaniu informacji o możliwości testowania HP Z, byłem do niego nastawiony sceptycznie. Jakoś nie wyobrażałem sobie posiadania na plecach piekarnika z założonymi goglami VR i poruszania się w pomieszczeniu. Idealny przepis na szybką rezerwację wizyty u dentysty i ewentualne straty materialne. Odszczekuje. Ostatni raz kiedy miałem taką frajdę to moment, w którym zamieniłem narty na snowboard.
Jest moc
HP Z VR Backpack to tak naprawdę potężny komputer, w dość futurystycznej obudowie. Całość nawiązuje wyglądem do myśliwców wojskowych i taki chyba był zamiar. Czarny, matowy materiał dodaje pazura, boczne wyloty powietrza sprawiają, jakby całość miała za chwilę odlecieć. Jak to zazwyczaj bywa przy tego typu materiałach wystarczy chwila, a już widać na nim odciśnięte ślady palców. To czy “żyje” komunikowane jest za pomocą pionowej diody LED oraz podświetlonego logo HP, które według mnie wygląda przepięknie po rebrandingu. W górnej części znajdziemy wszystkie niezbędne porty. Trzy podstawowe niezbędne do podpięcia zestawu gogli VR (w naszym przypadku były to gogle HTC Vive) umieszczone są w górnej części obok siebie czyli zasilanie headsetu, USB 3.0 oraz HDMI. Mamy jeszcze jeden port Mini DisplayPort 1.3, USB Type-C oraz gniazdo słuchawkowe. Poza tym z boku posiadamy jeszcze dwa dodatkowe porty USB 3.0 Typ A. Nie ma więc problemu z podłączaniem peryferiów.
Całość chodzi pod kontrolą procesora Intel® Core i7® 7820HQ na czipsecie Intel® QM 175. Za wyświetlanie odpowiedzialna jest NVIDIA® Quadro® P5200 16GB. HP już od dłuższego czasu stosuje w swoich stacja roboczych karty graficzne z rodziny Quadro więc nie liczcie na GeForce. Producent dokładnie precyzuje zastosowanie obu rodzin i zaznacza, że Quadro to układ dla profesjonalistów, a GeForce to rynek konsumencki. Czyli mamy do czynienia ze sprzętem Pro. Dysk PCIe SSDs 256GB może do największych nie należy ale pamiętajmy, że mówimy tutaj o sprzęcie przeznaczonym w większości dla rozrywki, a nie bunkrowania setek tysięcy zdjęć czy montowania materiałów video.
Spakuj plecak i w drogę
Jednak to co czyni ten “komputer” wyjątkowym to możliwość założenia go na plecach. Dlatego w zestawie otrzymujemy stelaż do którego możemy go przymocować. Wykonany jest z lekkiego plastiku z fakturą nawiązującą do karbonu. Specjalne szyny ułatwiają wpięcie jednostki centralnej. Posiada dwa regulowane paski, biodrowy i piersiowy, oba z klamrami zatrzaskowymi. I tutaj ważna uwaga, obowiązkowo zapinać!!! Nawet jeśli wydaje się nam, że plecak leży dobrze zapinamy klamry. W trakcie gry, przy szybkich ruchach, plecak swoją wagą potrafi nami zarzucić i łatwo o ześlizgnięcie się z pleców. Tyczy się zwłaszcza osób o drobnej budowie lub dzieci. W plecaku, na paskach biodrowych umieszczone są dwa gniazda na baterie. Po wsadzeniu łączy się je specjalnymi kablami do komputera.
Plecak niestety ma jedną niedogodność. Po 20 minutach grania plecy mamy już mokre. Posiadają one przetłoczenia tak aby istniał przepływ powietrza, ale niestety albo są za małe albo materiał, z którego są wykonane dosyć mocno kumuluje ciepło. W pierwszym momencie myśleliśmy, że jest to spowodowane przenoszeniem ciepła z komputera. Ale niestety nie, wyrzut ciepłego powietrza umiejscowiony jest z boku obudowy, a same plecy nie nagrzewają się specjalnie.
Zasilanie
Co do samego zasilania całość posiada trzy źrodła, pomijając standardowe zasilania sieciowe. Komputer sam w sobie zawiera baterię 4500mAh. Dodatkowo zestaw możemy powiększyć o dwa akumulatory montowane w plecacku, po 5100mAh każdy. Całość jest tak pomyślana, że w trakcie gry prąd najpierw pobierany jest z zewnętrznych akumulatorów. Kiedy się rozładują, można je wypiąć i umieścić w ładowarce bez konieczności przerwy w zabawie. Ładowanie zewnętrznych akumulatorów trwa około 30 minut. W tym czasie używana jest bateria wewnętrzna.
Zestaw posiada też stacje dokującą, która jest zarówno ładowarką. Jest to wygodne jeśli nie mamy zbyt wiele miejsca na biurku a chcemy podłączyć się pod zewnętrzny monitor. Stacja dokująca posiada dodatkowo dwa porty USB 3.0 oraz USB Type-C. Dosyć ciężko działa mechanizm wypinania komputera ze stacji i należy użyć tutaj sporo siły.
Tniemy w rytmie
Zestaw testowaliśmy z grą Beat Saber, która wymaga nie lada wygibasów i trochę przestrzeni. Więc zanim zaczniecie zabawę musicie mieć czyste pomieszczenie o średnicy minimum 3 metrów. Kalibracja headsetu HTC Vive nie różni się niczym od standardowej procedury. Dobrze ustawić czujniki ruchu tak, aby wykrywały nas także w przysiadzie (Beat Saber czasem każe nam paść niemalże na glebę). Po dobrym spasowaniu pasków plecaka sprzęt dobrze trzyma się pleców. Pomimo jego wagi, przy ostrych obrotach nie ma się wrażenia dodatkowej siły odśrodkowej. Po 3 minutach zapominamy, że mamy cokolwiek na plecach. Jest to zapewne spowodowane też sama grą, która wciąga w wir muzyki. Problemem może okazać się kabel łączący headset z plecakiem. Przy mocniejszym obrocie potrafi znaleźć się gdzieś w okolicach ramienia. Dlatego warto go dobrze przymocować do uchwytu znajdującego się w pasku gogli.
Nic nie jest idealne
Pomimo, że sprzęt daje niesamowitą radość niestety ma też swoje wady. Wspominałem już o chyba zbyt małym przepływie powietrza przy plecach. Aby uruchomić komputer od razu w trybie VR należy pokombinować w systemie Windows 10. Pierwszą rzeczą należy zlikwidować ekran logowania (bez tego za każdym razem musimy po włączeniu komputera podłączać go pod zewnętrzny ekran). Dodatkowo dobrze jest dodać aplikację steamVR do autostartu. Niestety aby korzystać z pulpitu Windows 10 w goglach musimy skorzystać z płatnej aplikacji dostępnej na Steam (jest ich kilka do wyboru). Ktoś może powiedzieć, że to normalne przy komputerach i headsetach VR ale pamiętajmy, że mamy go na plecach i czasem możemy potrzebować włączyć inną aplikacje lub grę nie ze Steam’a. A w rękach trzymamy jedynie kontrolery. Jednak największą jego wadą jest niewątpliwe…
Cena!!!
Po sprawdzeniu w kilku sklepach internetowych, najniższa cena jaką udało mi się znaleźć to niemalże 16 tysięcy złotych. Dodam, że mowa tutaj o samym plecaku, headset VR kupujemy osobno. Zabawka nie dla każdego i wydaje mi się, że nie zagości w wielu domach. Sprzęt o porównywalnych parametrach (może poza kartą graficzną, którą możemy zastąpić rodziną GeForce) kupimy spokojnie poniżej 10 tysięcy (np. 15″ laptopy gamingowe MSI). Więc praktycznie 50% tej kwoty to… Wygląd? Plecak? Mobilność? Pewnie wszystko po trochu.
Chcemy?
O tak!!! Z pełną świadomością chcemy. Radość jaką można czerpać z możliwości bycia mobilnym, nieprzywiązanym kablem jest niesamowita. Futurystyczny design sprawia, że na chwilę zamieniamy się w żołnierza kosmosu. Sam sposób w jaki “ładuje” się baterie do zasobnika plecaka ma w sobie coś militarnego. Poczucie przygotowania się na bitwę budzi w nas małe dziecko. Nam zabawę dopełniła niesamowita gra Beat Saber, która jest chyba jedną z lepszych produkcji ostatnich czasów. Osobiście byłem wielkim fanem Amplitude na PS4 więc gry muzyczne nie są mi obce. Ale jeśli do tego posiadam dwa miecze świetlne niczym Yoda na sterydach, gdzie trzaskam w rytm świetnej muzyki w lecące obiekty, emocje nie do opisania. “HP Z VR Backpack, HTC Vive i Beat Saber, poproszę”, tak w tym roku będzie wyglądał mój list do świętego mikołaja.