Nikt z nas nie lubi rozczarowania, czy to aplikacjami, grami czy nawet filmami. Wszelkie zapowiedzi i reklamy mają to do siebie, że wyciągają z produkcji to co najfajniejsze. Nastawieni pozytywnie, przeżywamy potem rozczarowanie bo praktycznie zwiastun pokazał wszystko co było do pokazania, a reszta to już przeciętny materiał. Oculus chce uniknąć rozczarowań dlatego zapowiada wprowadzenie nowych standardów produkcji na sklep Oculusa. Ale czy to na pewno dobry pomysł?
Na dzień dzisiejszy na rynku gier istnieją 3 platformy, które oferują praktycznie większość dostępnych produkcji: PSVR, Oculus i Steam. Każda z tych platform charakteryzuje się innym podejściem do sposobu publikacji kontentu.
Sklep PSVR jest chyba najbardziej restrykcyjny pod względem dopuszczania deweloperów do produkcji. Sam proces publikacji wymaga nie lada zachodu i nakładów finansowych. Nie ma co się dziwić, mówimy tutaj o konsoli Playstation, która stanowi dosyć hermetyczne środowisko.
Steam jest po drugiej stronie barykady. Dostępność i łatwość z jaką można wypromować tam aplikację powoduje, że jest to podstawowy nośnik wszelkiego rodzaju produkcji z wczesnym dostępem. Niestety ma to swoje wady, z którymi Valve już walczy od lat. Mianowicie tzw. “crap” kontent. Czyli masa nic niewartościowych aplikacji i gier.
Oculus stara się być gdzieś po środku. Z jednej strony dąży do tego, aby platforma była otwarta i dostępna dla większego grona deweloperów. Z drugiej jednak, walczy o to, aby nie została zalana śmieciowym oprogramowaniem. Po premierach Oculus Rift oraz Go, firma podjęła decyzję o zwiększeniu kontroli oprogramowania trafiającego do sklepu. Ma to zapewnić odbiorców o najwyższej jakości produkcji oraz sprawić, że Quest będzie doceniany nawet w produkcjach AAA.
High-quality, innovative titles tend to be expensive to build, and developers need confidence that they are shipping into an ecosystem that will generate a return on investment.”
Jako rezultat tego działania, firma wprowadza restrykcyjny system rewizji koncepcji. W rezultacie zanim będziemy mogli dostać dostęp do procesu dewelopmentu, będziemy musieli przedstawić dokumentację zawierającą szczegóły naszej produkcji.
We’re looking for evidence of quality and probable market success, and alignment to our Oculus Developer Content Guidelines. The concept submission process is a chance for developers to show us not only how cool their title will be, but also to explain how it will resonate with the Quest audience.”
Oculus twierdzi, że nie ma na celu eliminacji słabszych aplikacji, na rzecz tych za grube miliony. Chodzi im jedynie o odsianie produkcji, które mogą spokojnie wejść do procesu produkcyjnego i kończą się wydaniem aplikacji, a tych które są jeszcze we wczesnej fazie rozwoju. Te drugie mogą być traktowane jako produkcje z wczesnym dostępem lub w fazie alfa/beta testów.
Dochodzimy do sedna sprawy. Kto i jak będzie decydował czy dana koncepcja jest warta zachodu? Oczywiście wszyscy pragniemy najwyższej jakości kupowanego produktu i nie chcemy być zalewani przez przysłowiowe gnioty. Jednak proces oceny dokumentacji daje trochę do myślenia. Będą to robili ludzie z krwi i kości, mający własny światopogląd oraz własne doświadczenia i oczekiwania. Mamy zatem element ludzki. Przypuszczam, że nie będzie to wolna amerykanka. Zuckenberg na pewno zapewni (osobiście nie, ale zespół z jego błogosławieństwem) odpowiednie punkty, którymi muszą się kierować ludzie w procesie decyzji. Pamiętajmy, że Pan Mark także ma własny gust i światopogląd, który może wpływać na podejmowane decyzje. Jaki z tego morał?
Lepiej znaczy … gorzej?
Powyższa historia przypomina mi trochę system akceptacji dodatków i wtyczek na nasze przeglądarki. Chrome, Firefox oraz Edge posiadają własne mechanizmy sprawdzania ich poprawności. O ile Firefox akceptuje praktycznie wszystko w ciągu minuty, o tyle Edge i Chrome potrzebują kilku dni. Jednak gwiazdą wśród nich jest przeglądarka Opera. Aby zamieścić w oficjalnym ich sklepie swój dodatek bądź rozszerzenie, należy uzbroić się w cierpliwość bo może to potrwać nawet… rok!
Nie, nie pomyliłem się, ponieważ sam przez to przechodziłem (zapraszam na oficjalne forum opery, jest tam mnóstwo wątków na ten temat). Czemu tak? Ponieważ właściciele chcieli utrzymać ład i prządek, co prowadzi do tego, że grupa “zapaleńców” siedzi przed monitorami i analizuje linijka po linijce każdą aplikację!. Jaki skutek? Taki, że deweloperzy odwrócili się od Opery, a ta w panice ogłosiła że już pracuje nad zautomatyzowanym systemem rewizji. Jednak zła opinia pozostaje.
Jak widać, zbyt duża kontrola i zbyt duże obciążenia narzucone na deweloperów mogą mieć zupełnie inny skutek, niż ten zamierzony. Intencje dobre, ale reakcja otoczenia zupełnie przeciwna. Czas pokarze na ile wartościowość produkcji na sklepie Oculus wpłynie na ich ilość.