Mogłoby się wydawać, że od premiery pierwszych Questów bezprzewodowych rynek jednak pójdzie w kierunku uwolnienia nas od kabli. Niekoniecznie. Varjo to może inna kategoria, ale pokazują, że taki sprzęt jest potrzebny. Zwłaszcza na rynku enterprise. I Pimax idzie też tą drogą.
Pierwsze co ciśnie się na usta po obejrzeniu jakiegokolwiek materiału pokazującego Dream Air są dwa słowa. Pierwsze to „Wow”, a drugie: „Apple Vision Pro„. I gdyby nie labeling na headstrapie w życiu bym nie przypuszczał, że za tym projektem stoi Pimax. Przyzwyczaili nas do konstrukcji raczej bardziej topornych w zupełnie innym designie. No ale coś za coś, FOV w granicach 170 stopni rozgrzesza inżynierów.

Projekt Dream Air pierwszy raz został ogłoszony w grudniu 2024 roku. Przykuł zainteresowanie ze względu na swoje możliwości i specyfikację. Dodatkowo posiada „ficzer”, którego nie ma nikt. Ale po kolei. To co najważniejsze to oczywiście rozdzielczość. Firma korzysta z ekranów micro-OLED od Sony pozwalających na wyświetlanie treści w rozdzielczości 3.840 x 3.552 przy 90Hz odświeżania. Oczywiście ze względu na konstrukcje FOV nie jest tak imponujące jak w innych modelach. Ale 102 stopnie nie są tragedią. Z pozostałych rzeczy mamy:
- Śledzenie inside-out
- Dodatkowe kontrolery
- Śledzenie dłoni
- Śledzenie wzroku
- Automatyczne IPD
- Automatyczny „strap”
„Auto” strap
I ta ostatnia opcja jest ciekawa. Nazwałem ją „automatycznym strapem” bo tak to mnie więcej działa. To funkcja, której do tej pory nie było w żadnym większym headsecie. To ciekawy pomysł, biorąc pod uwagę wyzwanie, jakim jest wygodne dopasowanie. Wielu użytkowników chce mocno docisnąć headset do twarzy, aby się nie przesuwał, co często wychodzi poza zdrowy rozsądek. Na razie widzieliśmy jedynie rendery, ale system wygląda na przemyślany. Mechanizm napinania jest ukryty pod materiałem, przez co napinanie paska na głowę wygląda tak, jakby po prostu się kurczył.
Kilka dni temu na oficjalnym kanale YT Pimax pokazał kilka ulepszeń i modyfikacji jakie zamierza wprowadzić jeszcze przed premierą.
Jedną z nich jest rezygnacja z pojedynczego kabla na rzecz dwóch umieszczonych symetrycznie. Tutaj krok ten może być mocno dyskusyjny. Jeśli wierzyć w materiały graficzne jakie zostały udostępnione, dwa kable będą opuszczać obudowę i po strapie kierować się do tylnej części. Następnie oba przewody luźno mają opadać mniej więcej na nasz kark. Decyzje taką podjęto z powodu utrzymania balansu całego zestawu. Kabel zapięty po jednej stronie mógł powodować dyskomfort „ściągania”. Z drugiej strony, im mnie kabli tym lepiej.
Kolejną zmianą jest umiejscowienie dodatkowego portu na akcesorium. Pimax przenosi gniazdo USB-C na spód, aby ułatwić do niego dostęp, np.: do trackerów. Zmiany dotykają także systemu chłodzenia. Najnowsza wersja obejmuje otwory wentylacyjne do aktywnego chłodzenia. Nie bez przyczyny gdyż zestaw taki będzie „produkował” dużo ciepła, które należy skutecznie rozproszyć.

Ciekawą rzeczą jaką zaprezentowała firma jest rodzaj optyki jaki został zastosowany. Bazują na typowych soczewkach typu „pancake” ale ich powierzchnia jest wklęsła. Pomaga to rozszerzyć pole widzenia, które powiększy się nawet do 105 stopni. Dodatkowo soczewki są lekko przechylone na kształt litery V (stąd także „wszędobylskie V” na frontach wszystkich produktów).
Kiedy i za ile
Najważniejsze pytanie to to dotyczące dostępności i ceny. W grudniu w trakcie pierwszej odsłony padła kwota $1.900 dolarów co plasuje sprzęt raczej na tej wyższej półce. Mówiąc o rzekomej dacie premiery padła data maj 2025 roku. Pimax wskazuje, że wykazane nowości i ficzery dowiezie na kwiecień tego roku. A w maju firma zorganizuje „wydarzenie publiczne”, aby zaprezentować Dream Air. Czyli praktycznie zaraz. Miejmy nadzieje, że nic po drodze się nie wydarzy.